Raport opublikowano w poniedziałek z okazji Międzynarodowego Dnia Ludności Rdzennej, ustanowionego w 1994 roku przez Zgromadzenie Ogólne ONZ. Powołując się na przykłady z Azji, Afryki i obu Ameryk, raport ujawnia, jakie są przemilczane koszty uzyskiwania zielonej energii z wielkich zapór i hydroelektrowni.
Na wstępie chcę podziękować koledze maniek-pc za pamięć, że jakiś czas temu na innym portalu pojawiły się moje bazgroły. Po drugie chcę podziękować za prośbę o ponowne ich wystawienie. Bo jednak ktoś je przeczytał i utkwiły mu w sprawą jest to,że tekst nie jest pierwszej świeżości ( napisałem powstał i ukazał się już 2 lata temu),ale znając Holendrów zbyt dużych zmian nie wprowadzili-co najwyżej zmiany po co poprawiać coś co działa poprawnie?!PZW powninno brać przykład z takich organizacji. Także wszystkich chętnym na wędkowanie w Holandii proponuję o zaczerpnięcie języka na miejscu co się zmieniło. Życzę miłej lektury. Pracując za granicą, nie chciałem rezygnować z mojego hobby, jakim jest wędkarstwo. I pewnie nie jeden z was też nie chce. A że w Holandii wody pod dostatkiem - w postaci kanałów, stawów, rzek no i morza; także można sobie użyć w wolnych chwilach. Ale nie o tym mowa. Chcę napisać o przepisach wędkarskich panujących w tym kraju, które są bardzo skrupulatnie egzekwowane przez organy prawne. By można tu było wędkować bez żadnych kłopotów. Na początku zrobiłem mały rekonesans i poszedłem popytać się wędkujących tu polaków - co, gdzie i jak? To dowiedziałem się, że są tu dwa rodzaje zezwoleń do wędkowania tzw. sportowa karta wędkarska i pełna karta wędkarska. W tej pierwszej wolno łowić tylko na jedno wędzisko i to, że mogę ją kupić na poczcie. Poza tym się więcej od nich nic nie dowiedziałem. Lecz, to za mało by móc tu wędkować. Potem zajrzałem do internetu – swoja droga kopalnia wiedzy, ale dosłownie trzeba było pokopać, żeby się czegoś dowiedzieć. Znalazłem tam stronę Holenderskiego Związku Wędkarskiego - Sportvisserij Nederland. Moje zdziwienie, tekst po polsku, a tam wszystko napisane, ale trzy po trzy. Więc wam go streszczę. W Holandii niezależnie od wieku trzeba mieć wykupione zezwolenie na wędkowanie. Ale po kolei: - Kleine VISpas – zwana sportową; pozwolenie ważne 1 rok (od 1 stycznia do 31 grudnia), zezwala wędkować jednym kijem, lecz trzeba wiedzieć jedno, że nie można nią łowić na wszystkich wodach (trzeba mieć listę akwenów na których nam wolno). Poza tym kolejna ważna sprawa: wszystkie złowione ryby wypuszczamy z powrotem!!!!!!! Nabyć można ją na poczcie. Koszt takiego zakupu to jakieś 17 euro (cena może ulegać zmianą w zależności od roku). Dostajemy zezwolenie wraz z listą łowisk, na których możemy wędkować, lecz nie zostajemy przypisani do żadnego koła wędkarskiego. Oto ogólne reguły obowiązujące podczas połowu na tą kartę: 1) Posiadając kartę Kleine VISpas można łowić wyłącznie za pomocą jednej wędki oraz używając tzw. zalecanych rodzajów przynęt, są to: - Chleb, ziemniaki, ciasto, ser, zboża i nasiona;- Robaki i krewetki;- Owady, larwy owadów (np. czerwie) oraz ich imitacje pod warunkiem, że ich długość nie przekracza 2,5 cm. 2) Złowioną rybę należy wypuścić z powrotem do tego samego zbiornika wodnego wstanie nieuszkodzonym 3) Zabrania się zabijania ryb lub zabierania ich ze sobą. 4) Ponadto posiadacz karty Kleine VISpas zobowiązany jest przestrzegać podanych poniżej warunków ogólnych oraz przepisów prawnych. Nie przestrzeganie warunków oraz przepisów prawnych będzie traktowane, jako połów bez zezwolenia (pisemnej zgody) oraz jako naruszenie ustawy o rybactwie. - VISpas– pełna karta wędkarska-wydawana na okres od 1 stycznia do 31 grudnia, daje nam największe możliwości, ponieważ zostajemy zapisani do jednego z regionalnych kół wędkarskich (tam gdzie kupiliśmy kartę, czyli w najbliższym sklepie wędkarskim w waszej okolicy – koszt, to ok. 30 euro), a dzięki temu dostajemy dostęp do 90% wód w tym kraju, za pomocą porozumienia zawartego pomiędzy regionalnymi oddziałami związku. Ale mimo, że dostajemy większe możliwości, to i tak obowiązują nas pewne reguły: 1) Możemy dokonywać połowu za pomocą maksymalnie dwóch wędek, wyposażonych w maksymalnie trzy haczyki o jednym, dwóch lub trzech ostrzach oraz wszystkich prawnie dozwolonych przynętach. 2) Złowioną rybę należy wypuścić lub od razu zabić, jeżeli jest przeznaczona do konsumpcji. Złowione ryby, które zabieramy ze sobą można przetrzymywać w siatce na ryby. Na obszarze większości łowisk obowiązują limity połowowe i wymiary ochronne większości ryb. 3) Zabrania się sprzedaży złowionych ryb. 4) Każdy posiadacz karty VISpas nieprzestrzegający regulaminu i przepisów prawnych i przyłapany na wędkowaniu, będzie traktowany jakby łapał bez zezwolenia. - JeugdVISpas – zezwolenie, które musi posiadać dziecko lub młodzież do lat 14, by mogło wędkować. Młodzi adepci otrzymują te same uprawnienia, co dorośli posiadacze karty VISpas. Otrzymują pełen wykaz łowisk, prawo do wędkowania dwoma wędkami i plastikową kartę przynależności do związku. No i oczywiście cena tej karty jest wiele niższa niż cena karty VISpas. Jest jednak małe odstępstwo osoba mająca mniej niż 14 lat może łowić bez zezwolenia, ale tylko pod opieka dorosłego mającego wykupione zezwolenie i może jedynie łowić na jeden kij!!!!! Kilka ważnych punktów posiadaczy kart VISpas i Kleine VISpas: 1. Krajowa lista łowisk oraz ewentualne listy poszczególnych federacji lub stowarzyszeń dołączone do karty VISpas są ważne tylko i wyłącznie w połączeniu z ważną kartą VISpas. To samo dotyczy krótkiej listy łowisk. Jest ona, bowiem ważna jedynie w połączeniu z ważną kartą Kleine VISpas. Same listy łowisk nie są, więc żadnym dokumentem prawnym. Zabrania się: 2. Organizowania zawodów wędkarskich bez uzyskania pisemnej zgody od organizacji lub związku wędkarskiego uprawnionego do połowu. Jeśli wzdłuż brzegu zbiornika wodnego ustawione zostaną stanowiska przeznaczone dla zawodników to nie należy ich zajmować. 3. Łowienia lub karmienia ryb zabarwionymi robakami. 4. Wykonywania czynności, które mogłyby doprowadzić do zakłócenia spokoju, zniszczenia lub wyrządzenia szkody przyrodzie lub czyjejś własności oraz będących uciążliwymi dla innych osób. 5. Łowienia w sposób, który umożliwiałby ptakom (wodnym) złapanie przynęty. 6. Pozostawiania żyłki lub innych odpadków na miejscu połowu. Miejsce połowu musi pozostać czyste!!!! 7. Wstępu na tereny i brzegi prywatne bez uzyskania zgody od właściciela, również w przypadku, jeśli mamy prawo do połowu w przyległym zbiorniku wodnym. 8. Wstępu na grunty rolne i uprawne lub miejsca porośnięte nieściętą trawą, bez ważnej zgody na przejście. 9. Doprowadzania do kontaktu zwierząt domowych z wypasanym bydłem. Należy zawsze zamykać ogrodzenie miejsca wypasu bydła. Na terenach wypoczynkowych oraz w rezerwatach przyrody należy przestrzegać wszystkich przepisów i zasad tam obowiązujących. Często podawane są one w postaci znaków. Posiadacz karty VISpas lub Kleine VISpasoraz dołączonych do nich list łowisk zobowiązany jest niezwłocznie okazać je upoważnionym kontrolerom związku wędkarskiego, poszczególnych organizacji lub Sportvisserij Nederland, funkcjonariuszom policji lub innym uprawnionym do tego urzędnikom. Należy niezwłoczniewykonywać polecenia wymienionych osób. Każdy dokonuje połowu na własne ryzyko i jest osobiście odpowiedzialny za swoje postępowanie. Sportvisserij Nederland, federacje lub związki wędkarskie oraz właściciele łowisk nie ponoszą z tego tytułu żadnej odpowiedzialności. Łowiska są wyłącznie własnością prywatną, lecz karty VISpas i Kleine VISpas wraz z dołączonymi do nich listami łowisk pozostają własnością odpowiednio związku, który wydał daną kartę oraz Sportvisserij Nederland. Wyżej wymienione zasady obowiązują na terenie wszystkich łowisk znajdujących się na listach. W zależności od miejsca obowiązywać mogą na nich dodatkowe, bardziej restrykcyjne warunki specjalne. Są one określane przez poszczególne federacje i dotyczą określonego łowiska. I tak np. o określonej porze roku zabronione może być używanie pewnych rodzajów przynęty lub określone gatunki ryb należy wypuszczać z powrotem do wody. Ponadto czasem podawane są mniejsze wymiary ochronne niż przewiduje to prawo. Dlatego należy bardzo uważnie przeczytać listę łowisk przed rozpoczęciem połowu. Często niezbędne jest dodatkowe pozwolenie na przejście. Informacje na ten temat uzyskać można na miejscu. Postępowanie z rybą · Staraj się nie dopuścić do tego, żeby ryba połknęła haczyk. · Złowioną rybę trzymaj tylko mokrymi rękoma. · Usuń haczyk najostrożniej jak to tylko możliwe. Wiadomo, Holandia kraj bardzo pro-ekologiczny, także są tu również przepisy dotyczące stosowania ołowiu: Ołów nie jest naturalnym elementem środowiska naturalnego. Jest niebezpieczny dla zwierząt i ludzi. Dlatego należy go używać w sposób ograniczony i należy zapobiegać zgubieniu. Ważniejsze zalecenia to: • kupuj tylko pudełka z dozownikami kulek ołowianych, które dozowane są pojedynczo• używaj tylko miękkich kulek ołowianych; ułatwia to ich zdejmowanie z żyłki oraz pozwala na wielokrotne użycie• do sztucznych przynęt zawierających ołów używaj specjalnego mocowania, dzięki czemu zmniejszysz ich zużycie• ołów, którego już nie używasz oddaj do miejsca składowania odpadów chemicznych. Są także przepisy dla poławiaczy karpi i amurów…. • Łów tylko za pomocą systemów bezpiecznych dla ryb• Przy odhaczaniu i fotografowaniu zawsze używaj maty do odhaczania• Przy odhaczaniu i fotografowaniu zadbaj o to, aby ryba pozostała mokra• Obchodź się odpowiedzialnie z workiem, w którym przechowujesz ryby• Wrzuć rybę z powrotem do wody, w której została złowiona. W tym kraju są także okresy ochronne na niektóre rodzaje przynęt. Okres ten obowiązuje od 1 kwietnia do ostatniej soboty maja i w tym czasie jest zakaz używania przynęt tj.: -robaków lub ich imitacji-przynęt mięsnych-martwej rybki lub jej kawałków bez względu na rozmiar-wszelkich rodzajów przynęt sztucznych, z wyjątkiem sztucznej muszki mniejszej niż 2,5 cm. IJsselmeer zakaz ten obowiązuje od 16 marca do 30 czerwca. Uwaga: w przypadku pewnej liczby łowisk znajdujących się na listach obowiązuje dłuższy okres ochronny. Informacje na ten temat uzyskać można od odpowiedniej federacji lub na terenie łowiska. Okresy ochronne poszczególnych gatunków ryb: - Szczupak - 1 marca do 30 czerwca- Sandacz i Okoń - 1 kwietnia do ostatniej soboty maja- Brzana, Kleń, Jelec, Świnka, Jaź, Lipień - 1 kwietnia do 31 maja- Pstrąg potokowy, Pstrąg źródlany - 1 października do 31 marca- Troć, Łosoś - cały rok Wymiary ochronne ryb słodkowodnych Węgorz - 28 cmOkoń - 22 cmBrzana - 30 cmStornia - 20 cmPstrąg źródlany, pstrąg potokowy, pstrąg tęczowy - 25 cmKleń - 30 cmWzdręga - 15 cmJelec - 15 cmŚwinka - 30 cmSzczupak - 45 cmSandacz - 42 cmLipień - 35 cmJaź - 30 cmLin - 25 cm Gatunki ryb będące pod ochroną: ukleja, minog strumieniowy, śliz, różanka, sum, piskorz, koza, głowacz biało-płetwy, minog rzeczny i jesiotr zachodni. Ważne!!!!!!!!! Teraz o zakazach: - zakaz zabierania amura białego, ze względu na jego rolę w ekosystemie jest odpowiedzialny za rozwój roślinności wodnej - zakaz używania żywej przynęty tzn. kręgowców (żywych: ryb, płazów, gadów, ptaków i ssaków). Łowienie nocą W czerwcu, lipcu i sierpniu na większości wód można łowić przez całą noc. W pozostałych miesiącach dokonywać połowu można od godziny poprzedzającej wschód słońca do dwóch godzin po zachodzie słońca. Na niektórych łowiskach można łowić również poza okresem od czerwca do sierpnia. W celu uzyskania dalszych informacji skorzystaj z list łowisk. Nocne połowy są zabronione na IJsselmeer oraz znajdujących się w jego okolicy otwartych portów. Trochę danych o wędkarstwie morskim. Wędkarstwo w strefach połowu, na wodach przybrzeżnych i na morzu. W Holandii połowów dokonuje się oczywiście nie tylko na wodach śródlądowych. Wędkarze łowią również na morzu, a to wiąże się z innymi przepisami niż wędkarstwo śródlądowe. Ogólnie rzecz biorąc, przepisy dotyczące wędkarstwa morskiego są uproszczone. Należy wiedzieć, iż ustawa o rybactwie rozróżnia trzy różne rodzaje obszarów: „strefy połowu”, „wody przybrzeżne” i „obszar morski”. W przypadku każdego z obszarów mamy do czynienia z innymi przepisami. Wody przybrzeżne. Do wód przybrzeżnych należą Waddenzee, holenderska część Dollard i Eems, ujście rzeki Mozy, Nieuwe Waterweg do linii wschodniego portu Maassluis do zielonego światła naprowadzającego nr 14, Calandkanaal z otwartymi portami, aż do najdalej wysuniętego w morze wału, Beerkanaal wraz z otwartymi portami, Zeegat van Goeree, Brouwerhavensegat, Oosterschelde i Westerschelde. Uwaga: Obszar morza wzdłuż północno- i południowo-holenderskich plaż oraz obszar powyżej Waddeneilanden nazywany jest praktycznie zawsze wybrzeżem, ale według ustawy o rybactwie nie należy do „wód przybrzeżnych". Obszar morski. Do obszaru morskiego zaliczane są, wbrew temu, co można by sądzić, jedynie niektóre obszary wodne: porty IJmuiden (włącznie z wewnętrznymi falochronami) wraz z kanałami prowadzącymi do Noordzeekanaal, Uitwateringskanaal w Katwijk oraz porty Scheveningen, aż do najdalej wysuniętego w morze wału. Strefa połowu. Strefą połowu nazywa się obszar Morza Północnego wzdłuż wybrzeża Holandii, znajdujący się za obszarem morskim i wodami przybrzeżnymi. Strefa połowu to po prostu to, co w języku potocznym nazywamy „morzem”. W strefie połowu, wodach przybrzeżnych i na obszarze morskim do łowienia za pomocą wędki nie potrzebne jest żadnezezwolenie. W przypadku wód przybrzeżnych dopuszczalne jest łowienie za pomocą (maksymalnie) dwóch wędek. Mam nadzieję, że tekst będzie bardzo przydatny wszystkim osobą, nie tylko tym wyjeżdżającym tu do pracy, ale i tym, którzy tu przyjadą na urlop lub wyprawę. Pozdrawiam Jarek
Kaskada elektrowni wodnych na Dnieprze. W czasach Związku Radzieckiego przepływający przez Ukrainę dolny bieg rzeki Dniepr przekształcono w składający się z sześciu zapór i związanych z nimi zbiorników zespół hydroenergetyczny [1]. Ujarzmianie rzeki rozpoczęto w 1927 roku zainaugurowaniem budowy zapory Dnieprzańskiej Elektrowni Holandia zmaga się z jedną z najgorszych powodzi od blisko 30 lat. Premier Mark Rutte mówi o katastrofie narodowej. Tymczasem sytuacja się pogarsza. W Meerssen woda przerwała wał przeciwpowodziowy. Zawyły syreny alarmowe, a ludzie rzucili się do ucieczki. Holandia zmaga się z jedną z najgorszych powodzi od lat 90-tych. Wywołały ją obfite opady deszczu. Najmocniej dotknięta jest Limburgia, prowincja położona w południowej części kraju. Powódź w Holandii. Przerwany wał w Meerssen. Ludzie uciekają w popłochuW piątek w mieście Meerssen przerwany został wał przeciwpowodziowy. Służby ostrzegły mieszkańców okolicznych miejscowości Bunde, Voulwames, Brommelen i Geulle o zbliżającym się niebezpieczeństwie. Zawyły syreny alarmowe. Służby ratunkowe zwróciły się do mieszkańców, aby przenieśli się na wyższe piętra budynków lub wyszli z domów i udali się w bezpieczne miejsce. Polecono też pozamykanie drzwi i okien, wyłączenie prądu oraz zakręcenie gazu. Z miasta uciekły już setki ludzi. Na drogach tworzą się korki. Niektórzy ratują zwierzęta i zapędzają bydło na wyżej położone tereny. W mediach społecznościowych pojawiają się też nagrania, na których widać samochody służb ratunkowych z łodziami zmierzające do Meerssen. W Limburgii rozmieszczono setki strażaków i żołnierzy, którzy mają pomóc w ewakuacji i umacnianiu wałów przeciwpowodziowych. – Powódź może dotknąć nawet około trzy tysiące osób – przekazała Reutersowi rzeczniczka lokalnych służb ratunkowych Samantha Wiśniewski. Poziomy wody na rzece Mozie i Rur osiągnęły w czwartek rekordowe wartości, przewyższając te, które doprowadziły do dużych powodzi w 1993 i 1995 roku. Premier kraju Mark Rutte nazwał powódź w Limburgii narodową katastrofą. Zobacz także AK Jezioro Mucharskie [1] (nazwa używana do 2018: Zbiornik Świnna Poręba) – zaporowy zbiornik retencyjny na Skawie . Zbiornik znajduje się na terenach gmin Mucharz, Stryszów i Zembrzyce. Zapora usytuowana jest na 26,6 km biegu Skawy, powierzchnia zlewni rzeki do zapory wynosi 802 km². Holandia to kraj położony w dużej mierze poniżej poziomu morza, na płaskich równinnych terenach. Dlatego tak ważna w tym kraju jest melioracja i ochrona przeciwpowodziowa. Okazuje się jednak, iż cały system jest bardziej dziurawy i nieszczelny niż mogłoby się wydawać. Jak donoszą ostatnie badania i kontrole przeprowadzone przez Holenderski Trybunał Obrachunkowy, miliony euro wydawane co roku na ochronę przeciwpowodziową, śluzy i zapory nie poprawiają bezpieczeństwa kraju. System jest bowiem od wielu lat nieszczelny, co może spowodować, że w zaledwie kilka chwil duże połacie Niderlandów znajdą się pod wodą. Wszystko dlatego, że nadal istnieją ogromne luki, nie wałach czy zaporach, w najważniejszych systemach zabezpieczeń przeciwpowodziowych. Wystarczy więc jeden człowiek, by spowodować wielkie szkody. Wirtualny system, realne zagrożenie Wedle najnowszych badań i testów system ochrony przeciwpowodziowej Holandii jest dziurawy jak sito. Nie chodzi tu bynajmniej jednak o otwory, przez które nagle woda będzie zalewać miasta, a wszelkiego rodzaju furtki w oprogramowaniu sterującym i kontrolnym dziesiątek zapór, pomp i czujników. Brak odpowiednich zabezpieczeń powoduje, iż cały ten skomplikowany sprzęt jest bardzo podatny na ataki hackerskie. Dzięki temu przestępcy, czy nawet terroryści mogą nie odchodząc od komputera, zalać ogromną część Holandii. Wystarczy tylko podczas przypływu otworzyć zapory przeciwpowodziowe, wyłączyć pompy, czy doprowadzić do przekłamania czujników, mówiących o zbyt wysokim poziomie wody. Taki cyberatak mógłby w kilka chwil doprowadzić do zalania dróg, tuneli czy nawet całych miast. System ochrony przeciwpowodziowej w Holandii jest bardzo nieszczelny, ale nie chodzi tu o wodę. Stare i nowe Taki stan rzeczy spowodowany jest paradoksalnie rozwojem techniki. Coraz więcej systemów takich jak ważne wodociągi, tamy, czy śluzy zostały w ostatnim czasie podpięte do sieci komputerowych, by umożliwić automatyczne sterowanie. Takie rozwiązanie jest bardzo korzystne. Pozwala bowiem z jednego miejsca prowadzić szybkie i skoordynowane działania w momencie wystąpienia kryzysu. Problem jednak w tym, iż wiele systemów sterowania i automatyki poszczególnych elementów były tworzone w czasach, gdy nikt nie myślał o podłączeniu ich do wirtualnej sieci. Oznacza to, że elementy te nie posiadają praktycznie żadnych zabezpieczeń przez cyberterrorystami i są bardzo podatne na jakiekolwiek elektroniczne ataki. Rijkswaterstaat ma ręce pełne roboty Rijkswaterstaat, zarządzający całym systemem, ma więc w ostatnim czasie ręce pełne roboty. Specjaliści stale aktualizują oprogramowanie na starych stacjach. Wprowadzają nowe zabezpieczenia, firewalle, a także systemy fizyczne. Wszystko po to by nikt nieproszony z zewnątrz nie mógł dostać się do centrali sterujących. W ciągu ostatnich lat służby dokonały ogromnego postępu w tej dziedzinie, niemniej ostatnio przydarzyła im się dość duża wpadka. Podczas kontroli Trybunał Obrachunkowy postanowił zagrać niekonwencjonalnie i zaprosił kilku hakerów. Pracujących oni na stałe dla rządu i śledzących luki w systemach bezpieczeństwa. Teraz zaś mieli zinfiltrowali systemy przeciwpowodziowe. Informatykom udało się wejść do systemów jednego z ważniejszych wodociągów w kraju oraz dostać się nawet do centrum kontroli. Zostali wykryci dopiero w momencie podłączania własnego sprzętu sterującego do systemów kontroli. Pokazuje to dość duże opóźnienie w procesie przygotowywania oprogramowania na ewentualny cyberatak. System ten miał być bowiem bezpieczny pod koniec 2017
Zbiorniki wodne w Holandii co roku zbierają śmiertelne żniwo wśród mieszkańców. Najwięcej wypadków ma miejsce w wakacje: to wtedy dochodzi do utonięć najczęściej wskutek nieodpowiedniego pływania. Czasem dochodzi jednak do zaskakujących sytuacji, kiedy pozornie niegroźne zachowanie w wodzie, kończy się śmiercią.
Fot. Adobe Stock Rozbiórka zapór wodnych nie jest na świecie zjawiskiem tak powszechnym, jak może to wynikać z najczęściej cytowanych danych. Duże budowle tego typu w Europie rozbierane są w nielicznych przypadkach i to wtedy, kiedy jest z nimi problem - wynika z danych zebranych przez międzynarodowy zespół kierowany przez zespół hydrologów, którym kierował dr Michał Habel z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego (UKW) w Bydgoszczy, przyjrzał się problemowi rozbierania zapór wodnych. Policzył, ile takich akcji przeprowadzono w ostatnich dekadach w USA i Europie. Chociaż niektóre dane - cytowane np. przez organizacje proekologiczne - sugerują, że jest na to boom, to okazuje się, że nie jest to wcale powszechne zjawisko. A zapory - zwłaszcza jeśli ich właścicielem jest państwo - rozbierane są w bardzo nielicznych przypadkach i to tylko wtedy, kiedy naprawdę jest z nimi jakiś duży problem. Wyniki ukazały się w "Scientific Reports"( "Mnie, jako specjalistę badania rzek, uderzały doniesienia medialne, że w USA rozebrano od 1969 r. ponad 1250 zapór (takie dane podaje baza "American Rivers"). Pojawiały się głosy, że za granicą jest więc boom na rozbieranie takich budowli na rzekach, a w Polsce ciągle niewiele się robi, a wręcz planuje się nowe zbiorniki. Czułem, że społeczeństwo nie do końca jest o tym informowane prawidłowo" - mówi w rozmowie z PAP dr Michał Habel geograf specjalizujący się w hydrologii. Dlatego wraz z zespołem przeanalizował wyniki badań i sprawdził informacje o tych ponad 1000 zaporach. "Okazało się, że do tej liczby wliczona jest również rozbiórka tak małych budowli, jak przepusty pod drogami, niskie piętrzenia, dawne tartaki czy młyny wodne. To z punktu widzenia polskiego języka nie są to zapory, a jedynie niewielkie bariery wodne powodujące piętrzenie wody" - opowiada. Z badań zespołu wynikło, że 85 proc. amerykańskich budowli poddanych rozbiórce ma od 0,5 do 7 metrów. Badacz tłumaczy, że co prawda dla organizmów wodnych nawet 1 czy 2 metry to też jest rodzaj bariery, którą trudno przebyć, ale raczej nie nazwie się takiej konstrukcji zaporą. Nie powinno się więc odnosić wrażenia, że powszechna jest rozbiórka dużych instalacji tamujących przepływ wody na rzekach. "Dla Europy takich danych o rozbiórce zapór nie ma. Jest wprawdzie portal Dam Removal Europe, gdzie podaje się, że w Europie usunięto w ciągu 25 lat 5 tys. barier (po angielsku "dams", czyli de facto zapór). Gdy jednak zagłębiliśmy się w te dane, okazało się, że to niekoniecznie były zapory na rzekach, a w większości bariery piętrzące wodę - np. przepusty, jazy czy zastawki" - wyjaśnia. W bazie tej doszukano się też poważnych błędów, np. w przypadku Wielkiej Brytanii na listę wpisano obiekty wycofane z użytku, a nie rozebrane. Naukowiec z zespołem postanowił więc zweryfikować, ile tych rozebranych zapór tak naprawdę w Europie jest. Nawiązał współpracę z europejskimi agencjami rządowymi i skompletował dane z Wielkiej Brytanii, Szwecji, Norwegii, Rosji. "Udało nam się ustalić, że w Europie na rzekach rozebrano od 1996 r. znacznie mniej, bo 336 budowli. Spośród nich tylko 15 było wyższych niż 7 metrów, a więc rzeczywiście można je nazwać dużymi zaporami" - mówi. Dodaje, że szesnastą i najmłodszą zaporą, która będzie niedługo rozbierana, ma być polska zapora w Wilkowicach, w okolicach Bielsko-Białej. Ta 10 m zapora powstała w 2012 r. i ze względu na wady konstrukcyjne będzie usunięta. "Chcieliśmy przedstawić, jakie były przyczyny rozbierania zapór w Europie i czy były takie same jak w USA. Wszystkie podręczniki dla gmin dotyczące rozbierania zapór, bazują na danych z USA. A nas interesowały dane z Europy" - mówi. I tłumaczy, że poszczególne kraje mogą różnić się strukturą własności zapór i barier wodnych. I tak np. w USA 90 proc. wszystkich budowli należy do prywatnych właścicieli (aż 58 proc. dużych zapór). Są więc firmy, które budują stopień wodny do nawadniania czy produkcji energii. Kiedy zaś zbiornik przestaje przynosić korzyści finansowe, zostaje zwykle opuszczony. Aby zlikwidować budowlę, musi się zorganizować społeczność lokalna czy lokalni politycy, zyskać przychylność do tego pomysłu i pozyskać na rozbiórkę środki od kongresu czy prywatnych sponsorów. Zupełnie inaczej wygląda to w Unii Europejskiej, gdzie większość zapór należy do państwa. To zaś ogranicza swobodę, jeśli chodzi o porzucanie tych budowli. "W Polsce nawet, jeśli część jakiejś instalacji należy do prywatnej firmy - np. elektrowni - to sama budowla piętrząca, jej utrzymanie i bezpieczeństwo, należy do państwa. Przedsiębiorca partycypuje więc w utrzymaniu zapory, ale nie jest jej właścicielem" - tłumaczy geograf. Dodaje, że w Europie państwowe zapory można rozebrać, jeśli zbierze się grupa interesariuszy. Takie projekty były prowadzone we Francji, Finlandii czy, Holandii. "W pozostałych jednak krajach zainteresowania społecznego nie było. Usuwanie zapór to był tylko zabieg estetyczny, utrzymaniowy. Zapory usuwano więc tylko wówczas, kiedy była konieczność" - wyjaśnia. Dr Habel tłumaczy, że ze względu na strukturę własności zapór, Polska - podobnie jak np. Norwegia czy Rosja - jest krajem, gdzie do decyzji o rozbiórce zapór niekoniecznie dopuszczane jest społeczeństwo. "W Polsce nie prowadziło się dotąd celowej rozbiórki żadnej zapory. Jeśli były wady konstrukcyjne - konstrukcje były odbudowywane. To potwierdzają Wody Polskie i IMGW. Pierwszym zbiornikiem do rozebrania będzie Wilkówka" - mówi. Dodaje, że małe progi wodne czy młyny były oczywiście rozbierane, ale trudno zdobyć o tym informacje - wiadomo jednak, że nie pozyskiwano na to np. funduszy unijnych. A jak wiele jest w Polsce zapór? "W Polsce jest niemal 33 tys. zarejestrowanych budowli piętrzących wodę, w większości to konstrukcje z lat 70. XX wieku. Nie ma jeszcze zebranych w jednym miejscu informacji o ich wielkości" - mówi naukowiec. Dodaje, że w Stanach zapory rozbierane są od 1968 r., a w Europie pierwsze konstrukcje tego typu rozebrano dopiero w 1996 r. "W USA zwiększa się liczba usuwanych zapór z roku na roku. A w Europie rozbieranych budowli jest za mało, by mówić o jakimkolwiek trendzie" - mówi. Jeśli zaś chodzi o mniejsze budowle, to w Europie po 2004 r. rzeczywiście nastało coś w rodzaju mody na rozbiórkę niewielkich konstrukcji piętrzących wodę. "Można na to było pozyskać unijne środki z funduszu w latach 2007-2013. Trend funkcjonował 8 lat, usuwano mniejsze zapory, przywracając walory środowiska, ciągłości przepływ materii i organizmów. Kilka lat temu ten boom jednak się skończył. A teraz pojawiają się jedynie pojedyncze projekty w tym zakresie" - opisuje. "Z naszych badań wynikło, że usuwanie zapór dotyczy budowli, które posiadają zaawansowany wiek konstrukcji, zły stan techniczny, zagrażają środowisku i lokalnej społeczności. A efekty środowiskowe, które uzyskuje się dzięki rozbiórce, są tu zwykle tylko dodatkowym atutem. Moim zdaniem boom na usuwanie zapór jest więc możliwy tylko w tych regionach, w których po pierwsze umożliwia to prawo, a po drugie społeczeństwo angażuje się w te działania, np. świadomość ekologiczna jest wysoka" - podsumowuje naukowiec. PAP - Nauka w Polsce, Ludwika Tomala lt/ agt/ Zapora Gordon ( ang. Gordon River Dam lub Gordon Dam) – zapora wodna zlokalizowana na rzece Gordon na Tasmanii. Wysokość tamy wynosi 140 m, szerokość 192 m [1]. Zapora Gordon jest najwyższą tamą na Tasmanii, a piątą w Australii [2]. Elektrownia wodna Gordon Power Station dostarcza 13% energii na Tasmanii [3] .
Jeśli nie możesz pokonać wroga, zaprzyjaźnij się z nim. Dewizę tę zalewani zewsząd przez wodę Holendrzy opanowali do perfekcji. „Deus mare, Batavus litora fecit”, czyli „Bóg stworzył morze, ale Holender wybrzeża” – mawiali średniowieczni mieszkańcy Niderlandów. Także współcześni zwykli z dumą powiadać, że Bóg stworzył świat, ale swój kraj oni sami. I nie ma w tym wielkiej przesady. Spora część Holandii składa się z terenów wydartych wodzie (mowa tu o osuszaniu i tworzeniu polderów). Alblasserwaard / fot. Eppo W. Notenboom Mało który kraj jest tak silnie związany z wodą jak Holandia, położona u ujścia trzech wielkich rzek: Renu, Mozy i Skaldy, a w znacznej części na terenach poniżej poziomu morza. Wodny żywioł od zawsze był jej przekleństwem i dobrodziejstwem jednocześnie. Zabierał ziemię i dobytek, ale także przyczynił się do jej potęgi. Żyzna gleba dawała dobry plon, a dobrze rozwinięta flota sprawiła, że dzięki handlowi morskiemu ten niewielki kraj wyrósł na jedną z największych potęg gospodarczych nowożytnej Europy. Dzięki umiejętności Holendrów osuszania zbiorników wodnych europejskie terytorium Holandii mogło rozrastać się bez konieczności dokonywania podbojów. Przykładem najmłodsza prowincja Flevoland (ustanowiona 1 stycznia 1986 r.), która znajduje się na obszarze dawnej zatoki Zuiderzee. W wyniku osuszania powierzchnia kraju zwiększyła się z 33,6 tys. km² (1960) do 41,5 tys. km² (1992). 2/5 obszaru Holandii to poldery! Noordoostpolder Ze względu na ukształtowanie terenu i zależność od Morza Północnego, a także wspomnianych wielkich rzek, w Holandii zachodziły nieustanne zmiany o charakterze geograficznym i demograficznym. Do geograficznych należy zmiana kształtu wybrzeża i powstanie w XIII – XV w. Wysp Zachodniofryzyjskich i zatoki Zuiderzee, co było wynikiem wdarcia się Morza Północnego w głąb lądu. Podniesienie się poziomu morza w III w. i częste powodzie sprawiły, że z terenów nadbrzeżnych masowo emigrowali Fryzowie, po których pozostała tylko nazwa. Osuszanie zatok zmuszało przekształcanie się miast rybackich w rolnicze, czego przykładem Veere. Los tego miasta doskonale pokazał holenderski dokumentalista Beert Haanstra w dokumencie „…en de zee was niet meer” (1955) (pol. „I morza już nie ma”). Ponadto walka z żywiołem ukształtowała charakter Holendra jako człowieka pracowitego, wytrwałego i umiejącego pracować w zespole. Bez współpracy z sąsiadem żaden gospodarz nie mógłby przecież osuszyć swojego pola. No i trudno nie wspomnieć o tym, że po zalewanej przez wodę Holandii nawet św. Mikołaj porusza się na… statku! Z nadmiarem wody walczono tak, jak na to pozwalały umiejętności. Przed 2500 laty Fryzowie budowali swoje wioski na sztucznych wzniesieniach. Tradycja ta zresztą przetrwała wieki w postaci tzw. terpów. Spotykamy je także na polskich Żuławach, na których w XVI wieku osiedlali się holenderscy mennonici (zobacz: Holandia na Żuławach). Pierwsze poldery zaczęto tworzyć już w VIII w. a groble wznoszono od około pierwszego tysiąclecia. Prawdziwy przełom w technice osuszania ziem przyniosło jednak dopiero zastosowanie wiatraków, wynalezionych w XV wieku. Służyły one do odpompowywania wody z polderów do kanałów, a system ten funkcjonował aż do końca XIX w. W dawnej Holandii funkcjonowało 10 000 wiatraków, z czego do dziś przetrwało jedynie 1200. Służą obecnie niejednokrotnie jako budynki mieszkalne i piękna ozdoba krajobrazu. A czyż można sobie wyobrazić Holandię bez wiatraków? Wiatraki z Kinderdijk W XX wieku rolę wiatraków przejęły sterowane komputerowo pompy. Za ich pomocą woda odprowadzana jest z kanałów polderu do specjalnych zbiorników i kanałów retencyjnych umiejscowionych poza granicami polderu. W razie suchego lata zgromadzona w nich woda jest przepompowywana z powrotem do polderu, zapewniając odpowiednie nawadnianie pastwisk, pól i terenów ogrodniczych. Obecnie w Holandii znajduje się 445 polderów. Najmniejszy ma zaledwie hektar powierzchni , a największy – wschodnia część prowincji Flevoland (Oostelijk Flevoland) – ma powierzchnię 54 000 hektarów. Ale najważniejszy problem dla Holandii stanowi kwestia ochrony jej terytorium przed powodziami, których straszliwych skutków doświadczyła wielokrotnie. Najtragiczniejsza z nich miała miejsce 1 lutego 1953 r., kiedy to woda przerwała tamy i wdarła się w głąb kraju na odległość 75 km, zabijając 1835 osób i kilkadziesiąt tysięcy sztuk bydła. Ogromne straty w wyniku zasolenia ziem poniosło rolnictwo, a samo osuszanie zalanych terenów zajęło ponad 10 miesięcy. Od wieków zabezpieczano się więc przed powodziami różnego rodzaju tamami i groblami (hol. dijk, dam). Naturalną ochronę wybrzeża, zwłaszcza od ujścia Renu po miasto Den Helder, gdzie linia brzegowa jest prosta, stanowią plaże i wydmy, których wysokość sięga 60 m. Ponieważ podmywane przez morze wydmy ulegają nieustannej erozji, specjalne statki co jakiś czas podsypują na plażę piasek wydobywany z dna morskiego w odległości 10-20 km od lądu. Na zdjęciu: groby ofiar powodzi z 1953 r. Kolejnym rozwiązaniem są groble, usypywane przez Holendrów od tysiąca lat, ale i to zabezpieczenie okazało się niewystarczające. Dwie katastrofalne powodzie – z lat 1916 i 1953 – doprowadziły więc do powstania ambitnych planów hydrotechnicznych, które na zawsze zmieniły oblicze Holandii. Ale jak zostało to powiedzane w dokumencie Haanstry „De stem van het water” – jeśli Holendrzy zamierzają żyć dalej w tym małym kraju, muszą myśleć z rozmachem. Pierwszy z tych planów wymusiła powódź z 1916 r. W jej wyniku ostatecznie zrealizowano projekt odcięcia zatoki Zuiderzee od morza. Nie był to nowy plan – z zamiarem zamknięcia Zuiderzee noszono się już od drugiej połowy XVII w., ale nie pozwoliła na to ówczesna technologia. Do tematu powrócił pod koniec XIX w. inżynier Cornelis Lely, a projekt wdrożono w 1918 r. przez budowę olbrzymiej, wynoszącej 32 km długości tamy Afsluitdijk (dosłownie: tama zamykająca). Tama rozciąga się od Den Oever w prowincji Holandia Północna do Zurichu we Fryzji. Jej szerokość wynosi 90 m, a wysokość 7,25 m. Praktyczni Holendrzy wykorzystali ją do zbudowania autostrady A7/E22, łączącej Amsterdam i Groningen. Afsluitdijk Odcięcie Zuiderzee spowodowało powstanie jeziora IJselmeer i skrócenie linii brzegowej o około 600 km. Ponadto umożliwiło stworzenie trzech wielkich polderów: Noordoostpolder o powierzchni 48 000 ha, Oostelijk Flevoland – o pow. 54 000 ha i Zuidelijk Flevoland o pow. 44 000 ha. Po zasiedleniu wyłoniła się z nich najmłodsza prowincja Flevoland. Z ambitnego planu osuszenia całego Zuiderzee zrezygnowano, ale w 1976 r. postawiono tam jeszcze jedną tamę – Markerwaarddijk (dawniej Houtribdijk), w wyniku czego z IJsselmeer wyłoniło się na południu jezioro Markermeer. Katastrofalna powódź z 1953 r. doprowadziła do powstania planu Delta, zakładającego budowę systemu tam i zapór odgradzających od Morza Północnego ujścia Renu, Mozy i Skaldy. W ramach tego planu zbudowano mobilną zaporę wodną na rzece Hollandse IJssel (1958), a następnie cztery główne tamy: Haringvliet (1971), w cieśninie Brouwershaven (1972), na Skaldzie Wschodniej i na cieśninie Veere. Realizacja Planu Delta trwała 30 lat, zakończyła się w 1986 r., a kosztowała około 15 miliardów dolarów. Ostatnim wielkim projektem było zabezpieczenie Rotterdamu przed skutkami cofki na Renie (wdzieranie się morskich fal mogłoby zatopić miasto). Ponieważ ze względu na transport morski odbywający się na Nieuwe Waterweg budowa stałej zapory nie wchodziła w grę, zdecydowano się na zbudowanie olbrzymich wrót, zamykanych w razie potrzeby. Maeslantkering (największa ruchoma budowla hydrotechniczna na świecie) zostało oddane do użytku w 1997 r., po sześciu latach budowy. Na zdjęciu poniżej: Maeslantkering. Trzeba przy tym zaznaczyć, że planując te wszystkie obiekty hydrotechniczne Holendrzy nie zapomnieli o ochronie środowiska naturalnego. Aby zapobiec przekształcaniu się dawnych obszarów morskich w zbiorniki słodkowodne, zadbano o nieustanny dopływ świeżej słonej wody. Zbudowanie wszystkich wyżej wymienionych obiektów nie kończy jednak walki Holandii o przetrwanie w starciu z wodnym żywiołem. Kolejne zagrożenie, o którym muszą pomyśleć już dziś, wiąże się z ociepleniem klimatu i groźbą podniesienia poziomu wód (do roku 2100 ma się on podnieść o 1,3 m, a do 2200 o 4 metry). Raimond Spekking: Oosterschelde-Sturmflutwehr, Pfeiler Nordseeseite Szacuje się, że w związku z tym zjawiskiem jedna czwarta budowli hydrotechnicznych nie spełnia już norm bezpieczeństwa. W związku z powyższym rząd Holandii powołał Komisję „Delta”, która ma pokierować nowymi projektami. Mają one być długoterminowe i innowacyjne, uwzględniając potrzeby gospodarki, bezpieczeństwa energetycznego lub ochrony środowiska. Nie trzeba dodawać, że ochrona Holandii przed wodą kosztuje podatnika ogromne pieniądze. Ponadto czuwanie nad bezpieczeństwem kraju jest obowiązkiem każdego. I tak każdy, kto posiada na swoim terenie kanał odwadniający, ma obowiązek dbać o jego drożność. Obrona przed wrogami Praktyczni Holendrzy nie byliby sobą, gdyby nie starali się wykorzystać wody w innych celach niż żegluga czy nawadnianie polderów. Skoro mieli jej pod dostatkiem, postanowili używać jej także w celach obronnych, zalewając tereny zagrożone zdobyciem przez nieprzyjaciela. Woda musiała być na tyle głęboka, aby uniemożliwić marsz piechoty, ale na tyle płytka, aby nie mogły po niej pływać łodzie transportujące wojsko lub amunicję. Po raz pierwszy wykorzystano tę metodę w latach 1573 i 1574 przeciwko Hiszpanom oblegającym Alkmaar i Lejdę. W następnym wieku zbudowano w oparciu o tę metodę i przy wykorzystaniu istniejących zbiorników wodnych cały system śluz i fortyfikacji tworzących tzw. Holenderską Linię Wodną (Starą). W 1672 r., w czasie trzeciej wojny angielsko-holenderskiej, Holenderska Linia Wodna sprawdziła się, skutecznie powstrzymując wojska Ludwika XIV. System ten co prawda zawodził w czasie mrozów (przekonano się o tym w czasie wojen napoleońskich), ale w II połowie XIX wieku linię wodną rozbudowano i zmodernizowano, tworząc tzw. Nową Linię Wodną. Na mapce powyżej: Stara Linia Wodna. Co ciekawe, mimo że system obronny oparty na zalewaniu polderów nie zdał egzaminu w czasie II wojny światowej, gdyż o sukcesach militanych Niemiec przesądziło lotnictwo, władze Holandii poważnie rozpatrywały stworzenie nowej linii wodnej dla obrony przed… postępującą na zachód Armią Czerwoną. Plan zakładał skierowanie wód Renu i Waalu w koryto IJssel, dzięki czemu powstałoby gigantyczne rozlewisko. Planu tego nie zrealizowano, a budowle nowego systemu rozebrano. Na wieki wieków woda “Czy my kiedykolwiek uwolnimy się od wody?” – pyta Bert Haanstra w „De stem van het water” (Głos wody) z 1966 r. I zaraz odpowiada, że: „Nie. Tkwimy w niej po uszy. I musimy z nią żyć od małego”. Zgodnie z tą zasadą Holendrzy już małe dzieci oswajają z wodą, a gdy nieco podrosną, uczą ich pływania. I nie ma zmiłuj! Nie pomogą żadne łzy. Kadr z filmu: „De stem van het water” W Holandii pływają nawet krowy, choć te akurat tylko na specjalnych tratwach. A gdy woda w kanałach zamarznie, znowu daje o sobie znać holenderski pragmatyzm. W odstawkę idą łódki, a na nogach pojawiają się łyżwy (jeżdżono na nich już od wieków, co doskonale pokazuje holenderskie malarstwo). I każdy tylko czeka, aby temperatura obniżyła się na tyle, aby można było dać sygnał do wyczekiwanego wyścigu 11 miast – Elfstedentocht. Trasa długości prawie 200 km przebiega zamarzniętymi kanałami, rzekami i jeziorami pomiędzy jedenastoma miastami Fryzji. Elfstedentocht – kadr z filmu “De stem van het water” Niestety, wskutek ocieplania się klimatu wyścig odbywa się coraz rzadziej, ostatni miał miejsce w 1997 r. Renata Głuszek Zdjęcia: Eppo Notenboom, Wikimedia Commons, “De stem van het water” (Bert Haanstra), Dorota Mazur
Zapora Pilchowice i żelazny most – niezwykłe miejsca na Dolnym Śląsku. Danuta Walter - Urych 6 kwietnia 2021. Najwyższa zapora kamienna w Polsce, zbudowana w latach 1902 – 1912 na Bobrze, w celu ochrony ludności zamieszkującej okolice rzeki Bóbr, przed nieszczęściem spowodowanej powtarzającymi się zalewaniami terenów. Kraj: HolandiaKontynent: EuropaKategoria: Ciekawe miejscaProwincja: Holandia PołudniowaGPS: N: 51°57' E: 4°9' to zapora wodna w Holandii, położona na kanale Nieuwe Waterweg, niedaleko miasteczka Hoek van Holland, około 20 km w kierunku zachodnim od centrum Rotterdamu. Wraz z zaporą Hartelkering oraz linią wałów przeciwpowodziowych stanowi część większego systemu przeciwpowodziowego Europoortkering. System ten powstał na początku lat pięćdziesiątych XX wieku w ramach tzw. Planu Delta. Jego realizację przyśpieszyła powódź jaka powstała w wyniku bardzo silnego sztormu w nocy z 31 stycznia na 1 lutego w 1953 roku podczas której zginęło 1835 osób. Prace nad systemem Delta trwały przeszło 40 lat i zostały zakończone w latach dziewięćdziesiątych XX wieku budową wielkiej zapory Maeslantkering. Ta imponująca konstrukcja stanowi wielkie wrota pozwalające na zamknięcie kanału prowadzącego do portu w Rotterdamie. Zapora powstała w latach 1991-1997 i obecnie jest jedną z największych ruchomych struktur na Ziemi. Jej uroczyste otwarcie z udziałem królowej Beatrycze miało miejsce 10 maja 1997 roku. Dziś zapora Maeslantkering stanowi kluczowy element ochrony przeciwpowodziowej całej populacji Rotterdamu oraz okolic na wypadek ekstremalnego podniesienia się poziomu wody w Morzu Północnym. Decyzję o zamknięciu bariery podejmuje komputer na podstawie danych o pogodzie i poziomie wody. Wrota zapory tworzą dwie, wysokie na 22 metry, ruchome stalowe bariery o ramionach długości 237 m każda. Osadzone są w suchych dokach po obu brzegach kanału, który w tym miejscu ma 360 m szerokości. Podczas zamykania doki są wypełniane wodą, po czym bariery przesuwają się w stronę środka kanału aż do momentu złączenia. Samo przesuwanie ruchomych elementów trwa około pół godziny. Konieczność zamknięcia bariery występuje jedynie w ekstremalnych warunkach, gdy poziom wody w morzu jest o 3 metry wyższy od normalnego. Szacuje się, że taka ewentualność występować będzie raz na 10 lat, choć wraz z ocieplaniem klimatu i podnoszeniem się poziomu wody w morzu wykorzystanie zapory może wzrosnąć. Oprócz sytuacji zagrożenia procedurę zamykania tamy dokonuje się raz do roku w celach kontrolnych. Obiekt udostępniony jest dla zwiedzających. Sprzyjające powodziom warunki naturalne Holandii Blisko 60% powierzchni Holandii stanowią niziny, w tym 40% to depresje osiągające od 5 do 7 metrów W Niderlandach Niskich dominują poldery, które powstają po osuszeniu zatok morskich i jezior. Uchodzące do Morza Północnego rzeki (Ren, Skalda, Moza, Mozela) tworząc bagnistą deltę. Poziom wód w tych rzekach zależy od intensywności topnienia śniegu w Alpach oraz intensywności opadów na obszarze Holandii, Niemiec, Francji, Belgii i Szwajcarii. W strefie ciepłego klimatu morskiego, np. w Holandii, zimą ilość opadów jest duża co może spowodować wdarcie się wody morskiej na ląd (zwłaszcza podczas sztormów). W Holandii notuje się niezwykle dużo dni wietrznych w ciągu roku. Wiosną, zaś bardzo często występują wiatry północne, powodujące cofkę powodziową. Pierwsze wielkie powodzie na tych terenach miały miejsce już w latach 838 i 1014. Lista największych Powodzi w Holandii 1404 i 1421 - Świętej Elżbiety; 1570 - Wszystkich Świętych (1 listopada, ok. 20 tys. ofiar); 1717 - Bożego Narodzenia (24/25 grudnia, ok. 14 tys. ofiar); 1825 - (4 lutego, setki ofiar); 1916 - Zuiderzee; 1953 - Watersnoodramp (1 lutego, 1836 ofiar) Ciekawostki Całkowity koszt budowy zapory zamknął się w kwocie 450 milionów Euro; Plan Delta został uznany przez American Society of Civil Engineers za jeden z siedmiu współczesnych cudów świata; Miniaturę zapory Maeslantkering można obejrzeć w parku miniatur Madurodam. Trudno sobie wyobrazić życie i poruszanie się po Holandii bez roweru. Na 15 milionów obywateli przypada tu aż 11 milionów rowerów. Na miłośników pedałowania czeka tu rozległa sieć ścieżek rowerowych, oznakowane szlaki oraz mnóstwo dróżek wiodących przez lasy lub na poldery. W Holandii rower można wypożyczyć praktycznie w każdym mieście i na każdej stacji kolejowej. yG0Mki. 116 406 273 291 311 354 487 230 77

zapory wodne w holandii