69 views, 5 likes, 0 loves, 0 comments, 0 shares, Facebook Watch Videos from Prawie Idealna: W moim przypadku się zgadza: Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko Macie podobnie? . . . #kids #mylove
Zanim zostałam mamą często w towarzystwie innych mam słyszałam powiedzenie, że „brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko”. Wtedy określenie „brudne” bardziej kojarzyło mi się z dzieckiem, które od rana do wieczora chodzi umorusane i razem z bułką zjada brud z całego podwórka. Teraz wiem, że wiąże się to przede wszystkim z pozwoleniem dziecku na bycie dzieckiem. Z podarowaniem dziecku czasu na beztroską zabawę, na poznawanie świata za pomocą wszystkich zmysłów. Lubię porządek. Błyszczące podłogi, piękny obrus na stole i kwiaty w wazonie. Ale najbardziej lubię, kiedy moje dzieci są radosne i szczęśliwe. A kiedy dzieci są szczęśliwe? Odpowiedź jest prosta: kiedy obok jest mama i tata, a one czują się bezpieczne i kochane. Ale uśmiechy dnia codziennego, ta radość i błysk w oku, pojawiają się wtedy, gdy dziecko się bawi. Kiedy bawi się po swojemu, wykorzystując do tego głównie swoją wyobraźnię. I wcale dziecko nie musi mieć miliona pięknych, kolorowych zabawek bo najwięcej radości dają mu proste czynności. Kiedy dziecko może być sobą i bawić się, tak jak lubi Każda mama wie, że składanie prania nie obejdzie się bez pomocy małych rączek. A dziecięca ciekawość dotrze w każdy zakamarek domu. Rozsypany makaron, rozgniecione chrupki, błoto na spodniach, tysiąc ziarenek piasku w butach, rozlany sok i poplamiona bluzka, to chyba nieodłączny element dzieciństwa. Owszem, trzeba dziecko uczyć zasad, porządku i wprowadzać reguły zabaw. Jednak każdy rodzic wie, że chwila nieuwagi wystarczy, aby pokój zamienił się w sensoryczny plac zabaw. Kiedy zostałam mamą, zrozumiałam, że zabawa, to coś więcej niż tylko dziecięcy sposób na spędzanie czasu przez dziecko. Teraz wiem, że zabawa, to coś co nasze dzieci uczy, rozwija, a przede wszystkim bawi, wywołuje pozytywny nastrój i rozwija wyobraźnię. Dlatego staram się nie ograniczać ich rozwoju i podsuwam coraz, to nowe rozwiązania. Śmieje się, że w domu mam mały sklep z artykułami papierniczych. Moje dzieci bawią się, na wszelkie możliwe sposoby. Staram się dbać o ich zainteresowania i rozwijać w nich ciekawość świata. Jednak często wymaga, to ode mnie zaangażowania i nierzadko ogarniania całej sytuacji przed zabawą, w trakcie i po. Ale czy świadomość tego, że nasze dziecko pomimo brudnych rączek i bałaganu w salonie, jest szczęśliwe, nie jest najważniejsza? Pewnie, że tak! Dziecko = brudne rączki i nieskończona ilość pomysłów na minutę Ponieważ moje dzieci są w wieku 2 i 4 lat, to jeśli chodzi o zabawy plastyczne, raczej ja decyduje czym i kiedy się bawimy. Oczywiście jeśli moje dziecko poprosi mnie o plastelinę lub farby, to je dostaje. Pod warunkiem, że za chwilę nie wychodzimy na dwór, albo nie jedziemy na zakupy. W pozostałych przypadkach, to ja rzucam pomysły i organizuje przestrzeń, w której mogą się swobodnie bawić. A kiedy już, to robią, to staram się, w jak najmniejszym stopniu kierować do nich uwagi i prosić o porządek. Robię, to tylko wtedy, gdy zabawa zaczyna wymykać się spod kontroli. A poza tym pozwalam pobrudzić sobie rączki, zamalować stolik, oblepić całą kartkę plasteliną, albo przystroić okno we wszystkie kolory tęczy. Przecież wiadomo, że w takich sytuacjach nie ma co liczyć na czyste lśniące podłogi i czyste rączki. Ale za to uśmiech na twarzach moich dzieci wynagradza sprzątanie po tym całym armagedonie 🙂 Podobnie sytuacja wygląda na dworze. Jednak zdecydowanym ułatwieniem jest w tym wypadku posiadanie własnego podwórka. Dzięki temu nie musimy, jako rodzice martwić się o potargane spodnie, dziurę na łokciu, czy umorusaną twarz. Nasze dzieci mogą swobodnie bawić się na podwórku, budować zamki z piasku, tworzyć wodospady, leżeć brzuchem na trawie i chlapać wodą, gdy jest ciepło. Również spacery są dla nas czasem beztroskiej zabawy. Mając dwójkę dzieci nauczyłam się jednego: w samochodzie zawsze musi być torba z ubraniami na zmianę. Dzięki temu nie muszę się martwić o to, że moje dzieci zbierając liście w parku, czy kasztany się ubrudzą. Jeśli zdarzy im się umoczyć rękawy w fontannie, zachlapać spodnie błotem, albo po prostu całe są zakurzone i w piachu, to wiem, że nie musimy wracać śpieszno do domu. Malowanie farbami bez poplamionej bluzki, brudnych raczek i buzi w farbie, to jak zjedzenie pączka bez nadzienia. Niby się zjadło, ale brakowało tego czegoś. Niby się malowało, ale brakowało zabawy. Bo to prawda, że brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko. W końcu, co to za zabawa, kiedy mama ciągle upomina i nie pozwala bawić się „po swojemu”, tak jak dziecko lubi, tak jak ma na to ochotę? Czasami fajnie jest pozwolić dziecku pobiegać po kałużach, zamoczyć rękawy w wodzie, wysmarować buzię farbą i nasypać piasku do butów. My rodzice i tak mamy już dość pracy. Nie lubimy dokładać sobie obowiązków, ale dzieciństwo musi być pełne radości, swobody, śmiechu od ucha do ucha i wesołych okrzyków. Dziecko i bałagan- czyli słów kilka o tym, w jaki sposób dbam o rozwój moich dzieci bez szkody dla otoczenia Nie będę ukrywać, że domowe obowiązki bywają dla mnie uciążliwe i zamiast kolejny raz w ciągu tygodnia myć podłogę wolałabym wypić kawę na balkonie. Dlatego stosuję się pewnych zasad, które pomagają mi panować nad całą sytuacją. Mam także swoje sprawdzone sposoby na organizację zabaw dla dzieci, co w pewnym stopniu pozwala nam wszystkim zachować porządek. Bez czego nie ma u ans w domu zabawy Jedną z moich ulubionych rzeczy, która często nam się przydaje jest piaskownica na balkon. Tak, piaskownica na balkon. Bo czemu by nie mieć piaskownicy na balkonie, albo jeszcze lepiej- w domu? Każde dziecko lubi bawić się piaskiem, a wiadomo, że ma to zbawienny wpływ na jego rozwój. Szczególnie jeśli chcemy ćwiczyć motorykę małą oraz usprawnić funkcjonowanie sensoryczne. Piaskownica w domu przydaje się nam do zabawy wszelkiego rodzaju masami plastycznymi, a także wodą. Piasek nie wymyka się tak bardzo spod małych rączek. Nie ląduje w każdym zakamarku pokoju i nie zsypuje się co sekundę ze stołu. Dlatego my uwielbiamy zabawy z wykorzystaniem domowej piaskownicy. Polecam! Kolejnym sprawdzonym sposobem na zabawę są plastykowe pudełka na buty. Mam ich kilka- mniejsze, większe. Wykorzystujemy je do wielu rzeczy. Są bazą naszych terrariów dla gadów, parkiem jurajskim, małym basenem, piaskownicą, którą można zamknąć i schować na szafę. Pudełka na buty są fajnym rozwiązaniem podczas malowania farbami, pod warunkiem, że dziecko siedzi na podłodze. Może wtedy do woli mazać łapkami po pudełku i tworzyć arcydzieła. Dzieci lubią malować, szczególnie w tych miejscach, w których nie mogą. Moim patentem na tą sytuację są kredki żelowe do malowania po szybie. Mają piękne, nasycone kolory, łatwo się zmywają ze śliskich powierzchni i malowanie nimi daje dzieciom dużo frajdy. Nie musimy ograniczać dziecka do malowania tylko po kartce. Najlepiej jeżeli posiadamy duże okno balkonowe, ale jeśli to to równie dobrze sprawdzają się podczas malowania na plastykowych tackach, podkładkach na stół, czy tablicy magnetycznej. My je uwielbiamy i często malujemy nimi witraże na szybach w salonie. Polecam! Kiedy małe dziecko się bawi, wiadomym jest, że skończy się to kolejnym praniem. Nie ukrywam, że plama z czerwonej farby na nowej bluzce, mnie przeraża. Dlatego kiedy daje dzieciom, tak niebezpieczne narzędzia pracy, to dbam nie tylko o ich bezpieczeństwo, ale także odpowiedni strój. Mam w szafie kilka zestawów, które leżą w niej tylko dlatego, że „może kiedyś się przydadzą”, albo „jeszcze się w nie zmieści”. I takie właśnie zabawy plastyczne, są świetną okazją, do „wykończenia” ubrań, które już dawno powinny wylądować na strychu. Rodzic nie musi powtarzać, jak zdarta płyta „Nie ubrudź się!!”, a dziecko bez stresu może się bawić. Podobnie jest z wyjściami na świeże powietrze. Jeżeli wiem, że dzieci się ubrudzą (kałuże), to zakładam im, coś czego nie będzie mi szkoda. Piękne tiulowe spódnice i nowe jeansy zostawiam na niedzielny spacer lub obiad u dziadków. Dziecko, to śmiech, radość i brudne podłogi A poza tym… Po za tym wrzuciłam na luz. Odkąd na świecie pojawiła się moja córka- drugie dziecko, to wiem, że nie można mieć wszystkiego pod kontrolą. Posiadanie jednego dziecka, które było spokojne i w zupełnie inny sposób odkrywało świat, było dla mnie dowodem na to, że można mieć dziecko i porządek w domu. Jednak pojawienie się w naszej rodzinie córki pokazało mi, że zabawa może wyglądać zupełnie inaczej. Wesoła, rezolutna, mała dziewczynka, której wszędzie jest pełno, od nowa zdefiniowała, na czym polega dobra zabawa. A starszy brat biorąc przykład (tak, przykład) z siostry, też w zupełnie inny sposób nauczył się wyrażać swoje emocje i wykorzystywać wyobraźnię. Dlatego pozwólmy dzieciom się ubrudzić. Poskakać w kałużach, jak świnka Peppa w bajce, pobrudzić w piasku, czy zamalować stół farbami i przy okazji całe ciało. 🙂 Nie mówię, że musimy pozwalać im na wszystko, co dusza zapragnie. Oczywiście, że muszą panować w domu pewne zasady i reguły zabaw. Dziecko musi wiedzieć, co może, a co nie. Ale dla dziecka najlepsze, co może być, to życie w świecie dziecka, bez dorosłych problemów i ciągłych nakazów, rozkazów. Poznawanie świata za pomocą wszystkich zmysłów, świetnie wpływa na ich rozwój. Dziecko zmienia się, dorasta i z czasem takie zabawy nabiorą zupełnie innej formy. W naszym domu znowu zapanuje porządek. Dlatego brudne, zachlapane podłogi, sterta prania i pomalowane ściany, to etap przejściowy, który szybko minie. Ale dla naszych dzieci będzie czasem radosnym i pełnym uśmiechu.

Swobodne, szalone i bardzo brudne zabawy na dworze sprzyjają rozwojowi prawidłowej postawy i masy mięśniowej. Dziecko wspina się, pokonuje przeszkody i łapie… tlen! A ruch to zdrowie, dzięki czemu dzieci te są mniej otyłe i bardziej sprawne intelektualnie.

„Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko” Wakacje to dla większości z nas czas relaksu i odpoczynku, kiedy możemy pozwolić sobie na wiele atrakcji, które bywają dla nas trudno dostępne poza sezonem letnim. Każdy z nas spędza czas wolny, tak jak lubi. Niektórzy wolą całkowicie oddać się błogiemu lenistwu, tak zwanemu „nicnierobieniu”, zaś inni wolą wypoczywać aktywnie. Do takiego rodzaju odpoczynku można zaliczyć, poza klasycznymi wczasami oraz krótkoterminowymi wycieczkami, również festiwale muzyczne. Jednym z najbardziej znanych jest Przystanek Woodstock. Wbrew pozorom ma on coraz więcej wspólnego z dziecięcym światem, który na swój sposób opanowuje pewną jego część. Co robią dzieci na Woodstocku? Taplają się w błocie? Obserwują nieciekawe zachowania ludzi tam obecnych? A może są świadkami interesującego wydarzenia, dzięki któremu mają szansę zobaczyć obraz prawdziwego życia? Może rozwijają wiele istotnych w dzisiejszych czasach kompetencji i umiejętności? Tylko ten, kto choć raz był na najpiękniejszym festiwalu świata, jakim jest Przystanek Woodstock (w tym roku był to 23. Przystanek), wie, że tak naprawdę to nie tylko muzyka, ale również wiele interesujących przedsięwzięć ma miejsce w tym kilkudniowym małym miasteczku, mieszczącym się na kostrzyńskich polach. Jako kilkukrotna bywalczyni Przystanku Woodstock, tak i w tym roku miałam okazję przyjrzeć się temu, jak dzieci spędzają tam czas, oraz kwestii sprawowanej nad nimi opieki w tym miejscu. Jak wskazuje sama idea festiwalu organizowanego przez Jurka Owsiaka, jego założeniem jest szerzenie miłości, pokoju i tolerancji, zatem nie powinno dziwić, że jest to miejsce dla każdego, w tym również dla dzieci. Coraz częściej można zauważyć tam najmłodsze osoby z odblaskowymi kamizelkami, słuchawkami wygłuszającymi czy z opaskami zawierającymi dane dziecka. Co roku, temu „głośnemu” wydarzeniu, popularnemu na skalę światową, towarzyszy coraz więcej stoisk, stref sportowych oraz miejsc warsztatowych, które tworzą sobie w ten sposób doskonałą okazję do promocji swojego stanowiska. Pośród nich jest wiele miejsc przyjaznych dzieciom w różnym wieku, które zachęcają do aktywności fizycznej, dają możliwość do samodzielnego stworzenia zabawek, a także zachęcają do udziału w warsztatach z innymi uczestnikami Woodstocku. Dzięki braniu udziału w tego typu wydarzeniach dzieci mają okazję nie tylko do poszukiwania czy rozwijania swoich zainteresowań, ale przede wszystkim do tego, co wydawać może się banalne, ale jest piękne w swej prostocie – czyli do kształtowania umiejętności swobodnego wyrażania emocji w kontakcie z drugim człowiekiem. Istnieje wiele sytuacji, w których nie tylko my jako ludzie dorośli, ale również dzieci, obawiamy się wyrażać swoje uczucia czy aktualny stan umysłu. To zupełnie normalne, że się wstydzimy, wzruszamy, cieszymy, płaczemy, boimy. Niestety na co dzień otwartość w wyrażaniu tychże emocji dla wielu ludzi, w tym dzieci w różnym wieku, nie należy do prostych umiejętności. Natomiast Przystanek Woodstock przez te kilka dni w roku jest miejscem, w którym obecni tam ludzie, niezależnie od tego, jak różnią się od siebie, w jakim są wieku, dają upust swoim emocjom i najzwyczajniej w świecie są dzięki temu szczęśliwi. Świadczyć mogą o tym chociażby bezinteresowne uśmiechy obcych ludzi mijanych pomiędzy namiotami, słynne „free hugsy” czy przybijanie piątek. Przyznam, że mimo widocznej większej liczby ludzi dorosłych niż najmłodszych na tym festiwalu, nie widziałam tam dziecka zakłopotanego, bez uśmiechu na twarzy. W tym miejscu każdy jest traktowany tak samo, niezależnie od tego, czy jest to dziecko czy dorosły. Na warsztatach, w których sama miałam okazję uczestniczyć, tematem przewodnim było wyrażanie emocji. Jednym z uczestników było ciemnoskóre dziecko, które naprawdę doskonale odnajdywało się w gronie osób dorosłych i pracowało dokładnie tak samo jak my. Mimo dołączenia do nas w połowie warsztatów, razem z opiekunem, od samego początku wykazywało się niezwykłą aktywnością. Jeśli chodzi o kwestię opieki nad dziećmi w trakcie Przystanku Woodstock, po raz kolejny, raz za razem rozczulał mnie ten sam widok. Kiedy to uśmiechnięci rodzice wraz ze swoimi pociechami kroczyli przez pole w Kostrzynie, czując się swobodnie niczym w domu. Tak właśnie wyjaśniłabym definicję szczęścia, jeśli ktoś kiedyś poprosiłby mnie o to. Przyznam, że nie widziałam tam dziecka, które byłoby zagubione, nie miało rodzica obok siebie czy było zaniedbane. Mimo kłębów kurzu, błota dokoła czy publicznej toalety, naprawdę można spędzić czas na Woodstocku niemal jak w domu. Dodatkowo od kilku lat, aby jeszcze bardziej zadbać o bezpieczeństwo, przed Festiwalem można wykupić sobie miejsce w ogrodzonym miasteczku – tak zwane „ToiCamp”, które jest idealną alternatywą dla ludzi, którzy przyjeżdżają z dziećmi, ale nie do końca ufają pobytom na „otwartym polu”. Jest to obiekt strzeżony, ogrodzony płotem, z własnym sanitariatem. Jak widać, mimo kurzu i brudu, które tworzą klimat, można tam zachować schludność i czystość. Nawet przebywając z dzieckiem. Choć jak mówi wielu z nas, przytaczając znane przysłowie: „Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko”. Malowanie palcami to prawdziwa frajda. W końcu stara parentingowa mądrość mówi: Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko! I wiecie co? Coś w tym jest! Tak naprawdę zabawę w malowanie palcami można zacząć już z 1,5 rocznym maluchem, wtedy jednak to jedynie (i aż) mazanie po kartonie (które swoja drogą niezwykle rozwija dziecko). Według najnowszych badań pierwsze dwanaście miesięcy życia niemowląt jest najważniejsze dla właściwego rozwoju ich układu immunologicznego. Dzieci, które przed ukończeniem pierwszych dwunastu miesięcy wychowywały się w bezpośredniej ekspozycji na dużą ilość alergenów, w przyszłości rzadziej chorują na atopie. Niezliczone alergie i astma to problem dzisiejszych czasów, zwłaszcza w krajach rozwiniętych i rozwijających się. Coraz częściej zadajemy sobie pytanie – skąd to się bierze? Kiedyś przecież tego nie było. Odpowiedź może być dla niektórych szokująca, jednak w znacznej liczbie przypadków sami jesteśmy sobie winni. Człowiek z natury ma predyspozycje do przesady. Nie potrafimy znaleźć złotego środka i popadamy ze skrajności w skrajność. Gdzie leży problem? W niewystarczającej wiedzy. Okazuje się, że paradoksalnie im bardziej człowiek chce „pomóc” tym bardziej szkodzi. Ktoś kiedyś powiedział parę słów o bakteriach, ktoś powiedział coś o wirusach, gdzieś usłyszano okropne słowo „patogen” i nagle społeczeństwo oszalało na punkcie nadmiernej higieny. Odkażano wszystko i wszystkich. Najwięcej oczywiście w najbliższym otoczeniu dzieci – bo o nie przecież dba się najbardziej. Najnowsze wyniki badań, opublikowane w czasopiśmie Alergologii i Immunologii Klinicznej potwierdzają dotychczas znaną hipotezę higieny. Dzieci wychowujące się w tzw. „sterylnych domach” znacznie częściej zapadają na różnego rodzaju alergie oraz astmę. Dzieje się tak dlatego, że ich układ immunologiczny nie ma możliwości „ćwiczenia” od najmłodszych lat. Regularna (ale kontrolowana) ekspozycja na drobnoustroje stymuluje organizm do „nauki co jest dobre, a co złe”. Badanie przeprowadzono na 467 noworodkach zamieszkujących tereny śródmiejskie. Miejsce zostało wybrane nieprzypadkowo, ponieważ właśnie w dużych miastach obserwuje się największy poziom alergii, w przeciwieństwie do dzieci wychowujących się na terenach wiejskich. Stan zdrowia dzieci był monitorowany przez trzy lata, a ich domy sprawdzono pod kątem poziomu i rodzaju występujących alergenów. Wykazano, że niemowlęta które przed ukończeniem pierwszego roku życia miały częsty kontakt z sierścią zwierząt domowych, gryzoni, a nawet odchodami karaluchów, w wieku trzech lat znacznie rzadziej chorowały na świszczący oddech, różne alergie i astmę. Dzieci, które miały duży kontakt z szeroką gamą drobnoustrojów, zwłaszcza z grup Bacteroides i Firmicutes były w późniejszych latach mniej narażone na atopie. Wyniki te są zgodne z tymi, otrzymanymi w czasie wcześniejszych badań na zwierzętach. Autorzy komentują w swojej publikacji – „Jest to pierwszy raport naukowy wykazujący, że ekspozycja we wczesnym dzieciństwie na wysokie poziomy alergenów, połączona z środowiskiem bogatym w konkretne rodziny bakterii daje efekt ochronny przed atopią i świszczącym oddechem.” Dlaczego tak istotna okazała się ekspozycja już w pierwszym roku życia dziecka? Istnieje kilka możliwych wyjaśnień. Skład mikrobiomu niemowląt kształtuje się przez pierwszy rok życia, a sposób w jaki to nastąpi ma w przyszłości istotny wpływ na układ odpornościowy. „Domowe mikroorganizmy”, które były zidentyfikowane w badaniu, w większości należą do potencjalnych ludzkich kolonizatorów, produkujących ponadto ważne immunomodulujące metabolity. W związku z tym wczesna ekspozycja na tego typu bakterie mogłaby powodować ich zasiedlenie w ludzkim organizmie, które jako „skutek uboczny” powodowałoby zmniejszenie podatności na atopie i alergie w późniejszych latach. Innym prawdopodobnym wyjaśnieniem może być fakt, że wczesne zetknięcie układu oddechowego z mikroorganizmami, może wpływać na wrażliwość błon śluzowych, co w konsekwencji zmniejszałoby odpowiedź zapalną na alergeny w przyszłości. "Skład i funkcja mikrobiomu jelita silnie wpływają na reakcje immunologiczne i przedstawiają nową drogę dla rozwoju lecznictwa zarówno astmy jak i wielu innych chorób” – komentuje dla kierująca badaniem dr Susan Lynch. "Wyniki naszych badań sugerują, że jednoczesna ekspozycja na wysokie poziomy niektórych bakterii i alergenów we wczesnym życiu może być bardzo korzystne.” – dodają autorzy w swojej publikacji. O skutkach ekspozycji na alergeny w pierwszym roku życia dziecka pisano już również jakiś czas temu w Clinical and Experimental Allergy. Przebadano 566 chętnych osób w wieku 18 lat , którzy mieli dostarczyć próbki krwi oraz informacje dotyczące warunków w jakich wychowywali się w dzieciństwie. Wykazano, że dzieci wychowujące się w pierwszym roku życia wraz z psem lub kotem mają o połowę zmniejszone ryzyko wystąpienia alergii na te zwierzęta w dorosłym życiu. Czy w takim razie rodzice powinni przestać zwracać uwagę na higienę środowiska życia swoich dzieci? Oczywiście, że nie. Należy po prostu podejść do wszystkiego z głową i nie przesadzać w żadną stronę. Źródła Susan V. Lynch, Robert A. Wood, Homer Boushey, Leonard B. Bacharier, Gordon R. Bloomberg, Meyer Kattan, George T. O’Connor, Megan T. Sandel, Agustin Calatroni, Elizabeth Matsui, Christine C. Johnson, Henry Lynn, Cynthia M. Visness, Katy F. Jaffee, Peter J. Gergen, Diane R. Gold, Rosalind J. Wright, Kei Fujimura, Marcus Rauch, William W. Busse, James E. Gern. Effects of early-life exposure to allergens and bacteria on recurrent wheeze and atopy in urban children. Journal of Allergy and Clinical Immunology, 2014 Ganesa Wegienka, Christine Cole Johnson, Suzanne Havstad, Dennis R. Ownby, Charlotte Nicholas, and Edward M. Zoratti, Lifetime Dog and Cat Exposure and Dog and Cat Specific Sensitization at Age 18 Years, Clin Exp Allergy. Jul 2011 file:///C:/Users/DOM/Downloads/2014-06-early-exposure-bacteria-toddlers-wheezing%20(3).pdf POZOSTAŁE INFORMACJE
Szczecińska Sensoplastyka Brudne dziecko to szczęśliwe dziecko, a my od blisko 7 lat BRUDZIMY NAJLEPIEJ W MIEŚCIE! 朗 U nas zrobicie wszystko to, co
Dobra mama nigdy nie powinna się wstydzić, że jej dziecko jest ubłocone, poplamione a we włosach ma farbę. Bo tak dorastają geniusze i optymiści… Nie ma lepszego czasu na taplanie się w błocie, kąpanie w keczupie i obtaczanie w piasku niż dzieciństwo. I to nie tylko dlatego, że dorosłym już naprawdę nie przystoi chodzić do pracy będąc zaklejonym od stóp do głów, ale dlatego, że rozwój sensomotoryczny wymaga ubrudzenia sobie rąk. Dzieci, uczone że najważniejsza jest czysta koszulka i wydezynfekowane ręce są z góry skazane na poważne treningMałe dzieci rosną najlepiej na świeżym powietrzu – nie ma lepszych bodźców do biegania, wspinania się, skakania i czołgania niż lasy, łąki, podwórka i kałuże. Jeśli damy maluchowi starsze, podniszczone ubrania i jasno powiemy, żeby nie bał się plamy czy czarnych kolan, to dodamy mu tym prawdziwych skrzydeł. Swobodne, szalone i bardzo brudne zabawy na dworze sprzyjają rozwojowi prawidłowej postawy, masy mięśniowej i zapobiegają szalejącej wśród czystych, siedzących w domu dzieci otyłości. W przyszłości, ubłocony chłopczyk lub dziewczynka wyrosną na ludzi, którzy lubią przygodę, kochają przyrodę i nie dławią się barwy PicassaCzy można namalować prawdziwe dzieło sztuki nie będąc pokrytym farbą po uszy? Prawdopodobnie nie. Sztuka tworzenia wymaga przekraczania barier wyobraźni, poddania się władzy zmysłów, eksperymentów z każdym tworzywem i konsystencją. A każdy maluch chce wiedzieć co się stanie gdy zmieszasz czerwony z niebieskim, zbudujesz rzeźbę z gliny albo umażesz sobie ręce i twarz smołą. Tak budzi się w dzieciach kreatywność i radość z wyrażania się poprzez kolor, kształt czy teksturę. To chyba warte jest kilku koszulek i spodni nie do odprania…Serotonina w błocieCiekawe badania z 2007 roku, przeprowadzone przez naukowców na Uniwersytecie w Bristolu, sugerują, że bakterie zawarte w glebie aktywują neurony w mózgu do wydzielania serotoniny znanej jako hormon szczęścia. To wyjaśnia radość jaką daje ludziom ogrodnictwo i szał dzieci wskakujących do piaskownicy czy plaży. Wcześniejsze studia dowodzą też, że zabawa w przyrodzie uspokaja i zmniejsza podatność na depresję oraz nadpobudliwość bo zdrowyWreszcie, zupełnie nieuzasadnione są obawy jakoby kontakt z brudem zagrażał zdrowiu naszych dzieci. Wręcz przeciwnie – to chemia, kosmetyki, farby używane we wnętrzach i ftalaty w zabawkach powodują choroby, podczas gdy naturalnie występujące bakterie, wirusy i grzyby pomagają dzieciom nabyć niezbędną odporność. A czyż nie szczęśliwsze jest dziecko nie potrzebujące inhalatora do astmy i trzech paczek antybiotyków rocznie? Błoto posiada ważne cechy, które kuszą Dzieci – jest brudne i mokre, więc można z niego zbudować i ulepić wszystko, co przyjdzie im do głowy. Kuchnia może również służyć jako narzędzie do nauki matematyki – dzieci poznają jednostki miary, objętości, porównuję ciężary, sprawdzają jaka ilość wody potrzebna jest do 1. Nadmierna czystość zaburza funkcjonowanie układu immunologicznego Odporność wykształca się poprzez kontakt z drobnoustrojami, bakteriami i wirusami. Dziecięcy układ odpornościowy dopiero ćwiczy i każda kolejna infekcja jest dla niego pewną lekcją, jak sobie radzić w kontakcie z zarazkami. Chowanie dzieci w zbyt sterylnych warunkach uniemożliwia to ćwiczenie. 2. Nadmierna higiena jest jednym z powodów wzrostu liczby zachorowań na różnego rodzaju alergie Układ odpornościowy pozbawiony możliwości trenowania odporności na realnym zagrożeniu wysyła odpowiedź obronną do stosunkowo niegroźnych przeciwników np. składników pokarmowych. Regularny kontakt z brudem i alergenami pozwala chronić przed astmą. 3. Skóra małych dzieci jest jeszcze niezupełnie wykształcona – jest o wiele cieńsza niż skóra osoby dorosłej i nie ma bariery lipidowej Z tego powodu American Academy of Dermatology zaleca, by niemowląt i małych dzieci nie kąpać zbyt często – wystarczy 2–3 razy w tygodniu, chyba że dziecko faktycznie jest bardzo brudne lub spocone. W przeciwnym wypadku wystarczy mycie rąk, buzi i okolicy pieluszkowej. 4. Brudzenie się idzie w parze z rozwojem psychoruchowym Nie ma możliwości, by aktywne, ciekawe świata dziecko się nie pobrudziło, prawda? Próby uchronienia go przed tym będą ograniczaniem jego ciekawości poznawczej, spontaniczności i chęci eksplorowania otoczenia. A wszyscy chcemy raczej je wspierać niż dusić w zarodku. 5. Brudzenie się sprzyja budowaniu samodzielności To, że dziecko jest brudne, jest najczęściej efektem jego pędu do zrobienia czegoś samemu – samodzielnego jedzenia, nalewania napoju, malowania, gotowania. Pozwolenie mu na tę “nieporadność” i pogodzenie się z faktem, że początkowo nie będzie mu to wychodziło idealnie, to przyzwolenie na kształtowanie dziecięcej samodzielności i autonomii. Nie na darmo się mówi, że trening czyni mistrza. 6. Brudzenie się to doskonała zabawa dla zmysłów Podczas zajęć terapeutycznych dla dzieci z zaburzeniami integracji sensorycznej zabawy różnymi maziami i konsystencjami są na porządku dziennym. Dziecięce zabawy błotem i piachem to ich naturalny (i darmowy!) odpowiednik. Robienie babek z piasku albo zupy z błota dostarcza różnorakich bodźców sensorycznych. Pozwala dzieciom odkrywać otaczający świat i prawa fizyki – maluchy poznają nowe konsystencje, struktury i stany skupienia. A przy okazji to po prostu świetna frajda! 7. Brudzenie się rozwija kreatywność To dlatego, że twórcza ekspresja przeważnie jest efektem nieskrępowanej, radosnej i wolnej zabawy. Umożliwienie dzieciom bawienia się na własnych warunkach, bez kierownictwa i sterowania przez osoby dorosłe, wyzwala dziecięcą pomysłowość. To, co dla dorosłych jest zwykłym patykiem, dla dziecka może być najwspanialszym na świecie mieczem, garstka błota zlepiona w dziecięcych łapkach może być najpyszniejszym muffinem. Dziecięca wyobraźnia nie zna żadnych ograniczeń. Rodzice często mają opory przed oddaniem dziecku kontroli i przyzwoleniem na tarzanie się w piachu i błocie. Wynika to po części z obawy przed zarazkami, a po części z tego, że dziecko jest naszą wizytówką. Z tego powodu biała bluzka i czysta buzia wydają się czymś pożądanym. Ale umożliwienie dziecku nieskrępowanej, wolnej zabawy i kontakt z brudem są zarówno jego potrzebą rozwojową, jak i sposobem na budowanie odporności!

Panuje powszechne przekonanie, że brudne dziecko to szczęśliwe dziecko 🥳 Ten fakt zapewne trudno stwierdzić, jako że szczęście to pojęcie mocno subiektywne. . Natomiast bez dwóch zdań można zaryzykować stwierdzenie, że brudne dziecko to zdrowsze dzieck

Dobrze… wiemy, że większość młodych rodziców przypomina sobie o maksymie „brudne dziecko, to szczęśliwe dziecko” dopiero wtedy, gdy już nie ma po prostu siły zmagać się z kolejną plamą i lepkimi rączkami, które wszędzie zostawiają po sobie ślad. Dziś postaramy się Was przekonać do tego, że brud może nie tylko uszczęśliwiać dzieci, ale także być całkiem pożyteczny. Jak? Czysta frajda z… brudu Zacznijmy od podstaw – tak, dla dzieci najlepsze zabawy, to te, podczas których mogą się bezkarnie pobrudzić. Uwierzcie.. wdepnięcie w kałużę, tarzanie się po trawie, czy wspólne gotowanie i ubrudzenie się sosem lub ciastem, jest dużo ciekawsze niż wszystkie kolorowe klocki i lalki razem wzięte. To okazja do pożytkowania energii, ale też świetny sposób na wspólne spędzenie czasu. Nie bądź sztywniakiem, pozbądź się na chwilę tej dbałości o wszelki ład i porządek – zaszalejcie. W nagrodę otrzymasz najwspanialszy na świecie szczery dziecięcy uśmiech. Uśmiech brudnego dziecka 🙂 Oczywiście w tym wszystkim pamiętajcie o bezpieczeństwie! Brudząc się, dziecko może się czego nauczyć Odrobina brudu, to nie tylko zabawa, ale także okazja do nauki nowych rzeczy. Po pierwsze, taka zabawa pochłania wszystkie zmysły. Czy będą to obklejone ciastem palce czy umoczone po łokcie ręce w błocie, dziecko będzie sprawdzać, porównywać, sprawdzać reakcje na dotyk, wąchać… Czy nauczy się tego wszystkiego w teorii? Pójdźmy o krok dalej. Gdy nasza pociecha już się ubrudzi, to Ty świetnie wykorzystasz tę sytuację do nauki dbania o higienę, przebierania się, a nawet tego co zrobić z brudnymi czy przemoczonymi ubraniami. Pobudzamy kreatywność Wspomniane wcześniej metody na sprawdzanie różnych faktur i konsystencji, to także potężna dawka wzmacniająca dziecięcą kreatywność. W ten sposób dziecko nie tylko uczy się nowych rzeczy, ale wyzwala swoją pomysłowość i pobudza wyobraźnię. To świetna okazja do odkrywania nowych umiejętności. Kto wie, może malowanie palcami czy tworzenie figurek z masy solnej sprawi, że nasz mały artysta zacznie rozwijać swój talent? Brudne dziecko – wspieramy rozwój motoryczny Rozwój motoryki możemy podzielić na motorykę dużą i małą. Co ważne, w obu przypadkach zabawa w brudzie pozwoli rozwijać je obie! Nieskrępowana zabawa na świeżym powietrzu, bieganie boso po trawie czy piasku to nie tylko dostarczenie odpowiedniej dawki ruchu. To również idealny sposób na wspieranie rozwoju motorycznego i sprawności fizycznej. Odrobina brudu w tej zabawie? Może tylko pomóc! Mała motoryka to natomiast kwestie związane z ruchami dłoni oraz palców. Tutaj wymagana jest większa koncentracja, ale i możliwości mamy dużo większe. Wszystkie faktury i przeróżne struktury będą tutaj naszym sprzymierzeńcem – a w tym wszystko co może odrobinę pobrudzić. Świetnym przykładem będzie wspólne gotowanie i zabawa makaronami, sosami, czy ciastem! -Wiadomo, że w teorii to wszystko wygląda pieknie. Jednak każda z nas, widząc rozlewający się na podłogę sok, czy odbijane małe błotniste ślady na czystej podłodze, dostaje małego zawału serca. Cóż, czasem trzeba odpuścić, zamknąć tę wewnętrzną perfekcyjną panią domu w schowku na szczotki i dać się ponieć kreatywnej, nieskrępowanej zabawie. Kto powiedział, że mając dziecko, nie możemy dopuścić do głosu naszego wewnętrznego dziecka? Uwierzcie, że w każdej z nas, niezależnie od przybranej pozy, drzemie ta dziecięca radość, którą raz na jakiś czas należy uwolnić. Następny tekst z cyklu „Dentosept A mini” delikatnie radzi znajdziecie tu. Dużo zdrowia! Czym wzmacniać odporność organizmu na zakażenia bakteryjne i wirusowe? Jak radzić sobie z ząbkującym dzieckiem dowiesz się tutaj . Pozdrawiamy! Gdyby tych porad było Wam wciąż mało możecie zajrzeć tutaj.
96Je. 59 315 322 220 178 337 55 33 19

brudne dziecko to szczęśliwe dziecko